Wisła Kraków nie przestraszyła się faworyta. Niedosyt po meczu z Rapidem Wiedeń!
Wisła Kraków awansowała do drugiej rundy eliminacji Ligi Europy po dwóch zwycięstwach. Pierwszym rywalem Białej Gwiazdy było KF Llapi. Na stadionie przy Reymonta Biała Gwiazda wygrała 2:0, a w Kosowie 2:1. Na kolejnym etapie poprzeczka zdecydowanie poszybowała do góry. Przeciwnikiem zdobywcy Pucharu Polski był bowiem Rapid Wiedeń, solidna marka w austriackiej oraz europejskiej piłce. Gospodarzem pierwszego spotkania była Wisła i pokazała, że nie zamierza obawiać się faworyta.
Piłkarze Wisły mogli pluć sobie w brody
Na początku rywalizacji nic nadzwyczajnego się nie działo. Co prawda było dwukrotnie groźnie pod bramką Wisły, ale w 7. minucie gospodarze odpowiedziali ciekawą akcją. Strzał Marca Carbo został jednak zablokowany. Później krakowianie starali się odpowiadać kontrami, ale inicjatywę mieli rywale. Wisła pokazywała mimo wszystko, że nie zamierza się bać bardziej renomowanego rywala i w 24. minucie mogła objąć prowadzenie. Idealne dogranie piętą od Oliviera Sukiennickiego otrzymał Bartosz Jaroch, ale uderzył za lekko i prosto w Niklasa Hedla.
Kiedy wydawało się, że podopieczni Kazimierza Moskala mogą rzeczywiście pokusić się o bramkę, to sami zostali skarceni. Najpierw bowiem Łukasz Zwoliński nie czysto trafił w piłkę w idealnej sytuacji, a minutę później wynik otworzył gracz gości Isak Jansson. Zostawiono mu mnóstwo miejsca, a ten huknął jak z armaty. To potwierdziło, że niewykorzystane okazje lubią się mścić.
Na tym emocje w pierwszej połowie się nie zakończyły. Wszystko dlatego, że Bendeguz Bolla ostro – wyprostowaną nogą – zaatakował w kolano Sukiennickiego. Pierwotnie arbiter pokazał mu żółtą kartkę, ale po interwencji VAR-u zmienił swoją decyzję i wyciągnął czerwony kartonik. Rapid więc końcówkę grał w dziesiątkę i wiedział, że to samo czeka go w drugiej części gry.
Wisła atakowała. Rapid strzelił
Po przerwie Wisłę spotkało to samo, co kilkanaście minut wcześniej. Mowa o tym, że Zwoliński ponownie mógł strzelić gola, ale trafił w słupek, a tuż po tym drużyna z Austrii podwyższyła prowadzenie na 2:0. Zdobywcą bramki został Matthias Seidl, który uderzał z dystansu. Piłka odbiła się od jednego słupka, później od drugiego i wpadła do siatki.
Sytuacja Wisły była bardzo zła. W grze drużyny pojawił się chaos. Piłkarze zdali sobie sprawę, że po utracie drugiego gola o sprawienie niespodzianki będzie trudno. Po kilku minutach przemyśleń gospodarze znów ruszyli do przodu. Początkowo nie dawało to efektów. W 75. minucie Sukiennicki minimalnie chybił po strzale prawą nogą. Nie minęło zbyt dużo czasu, a Wisła wreszcie doczekała się gola! Po strzale Carbo w zły sposób interweniował Maximilian Hofmann i zapisał przy swoim nazwisku bramkę samobójczą.
Wiślacy chcieli pójść za ciosem. Próbował choćby Rodado, ale zakończyło się to zbyt lekkim uderzeniem. Rapid rozpaczliwie później bronił się przed własną bramką, a podopieczni Moskala próbowali sforsować defensywę Austriaków. Niestety wynik do końca meczu nie uległ zmianie, a jeszcze w ostatniej akcji do wyrównania z kilku metrów mógł doprowadzić Baena. Wisła przegrała 1:2 i ma czego żałować. Rewanż za tydzień w Wiedniu.
Wisła Kraków – Rapid Wiedeń 1:2 (0:1)
Bramki:
0:1 – Jansson 37'
0:2 – Seidl 53'
1:2 – Hofmann 79' (sam.)